|
„Jaki
będzie znak twego przyjścia i końca świata? (...) Usłyszycie o wojnach i
wieści wojenne.
Baczcie, abyście się nie trwożyli, bo musi się to stać, ale to jeszcze nie
koniec.
Powstanie bowiem naród przeciwko narodowi i królestwo przeciwko królestwu
(...)
A kto wytrwa do końca, ten będzie zbawiony”
MAT.
24,3.6-7.13.
„PRAWDA”
CZASU WOJNY
Już
trzy tysiące lat temu mędrzec Salomon napisał, że wszystko ma swój czas:
„Jest czas zabijania i czas leczenia; jest czas burzenia i czas budowania
(...) Jest czas miłowania i nienawidzenia; jest czas wojny i czas pokoju”
KAZN. 3,3.8.
Bez wątpienia mamy obecnie czas wojny, nienawidzenia, zabijania i
burzenia.
Kampania
wojenna w Iraku trwa. Niestety jej skutki sięgają daleko poza Irak. Wydaje
się, że wojenna nienawiść udziela się wszystkim, którzy obserwują tę wojnę
(nawet jeśli oglądają ją tylko w swoim telewizorze), i to zarówno jej
zwolennikom, jak i przeciwnikom. Z taką samą mocą, z jaką amerykańskie
inteligentne bomby niszczą irackie bunkry i urządzenia wojskowe, wojna ta
burzy — wydawało się, że nie do naruszenia — układy, unie i sojusze. W głównej
mierze dotyczy to stosunków amerykańsko-europejskich.
Pierwszą
ofiarą wojny w Iraku, jak zresztą każdej, była i jest prawda. Widzimy to
nawet w dziwnej, wojennej retoryce. Środki masowego przekazu państw
zaangażowanych w ten konflikt unikają raczej słowa „wojna”. Wolą je
zastąpić eufemizmem „operacja rozbrajania Iraku” lub jeszcze ciekawszym —
„operacja trwały pokój”. Irak nie leży już na Bliskim Wschodzie, ale na
„osi zła”, obok Iranu, Korei Północnej, Libii czy Kuby. Już samo
określenie „oś zła” ma nas przekonać, z kim mamy do czynienia. Nie tylko z
jakimś złem, ale ze złem niejako ześrodkowanym, z samą osią zła. W tej
retoryce jest to celowe nawiązanie do czasów II wojny światowej, podczas
której alianci przeciwstawili się państwom „osi”, czyli Niemcom
hitlerowskim, Włochom Mussoliniego oraz cesarskiej Japonii. Chodzi o to,
by odtąd postrzegać Irak i jego sąsiadów z osi nie jako zwykłe państwa,
mające prawo do suwerenności i samostanowienia, ale jako agresywne państwa
„łobuzerskie”, z których prawami, dla dobra ogółu oczywiście, nie należy
się już liczyć.
Z kolei dla
przeciwników wojny z Irakiem Amerykanie i Brytyjczycy to bandyci i
terroryści, a prezydent Bush to zbrodniarz, agresor, najeźdźca i okupant.
Bardzo ciekawie przy tym wyglądają marsze w obronie pokoju, jakie
przelewają się przez ulice większych miast Europy i świata. Manifestanci,
jak na obrońców pokoju, wydają się zbyt agresywni. Palą kukły Bush’a i
amerykańskie flagi, atakują policję. Nie ma manifestacji pokojowej bez co
najmniej kilkunastu rannych. Niektórzy manifestanci przypominają pewnych
obrońców życia poczętego, którzy gotowi byli odbierać życie (i robili to)
już narodzonym ginekologom, podejrzanym o dokonywanie aborcji. Wojna w
Iraku zabiła nawet prawdziwy — pokojowy — pacyfizm.
Nie dajmy
się zwieść ani jednej, ani drugiej propagandzie, zarówno zwolenników, jak
i przeciwników tej wojny. Całej prawdy o niej teraz na pewno się nie
dowiemy — może dopiero za jakieś dziesięć lat.
[]
PRAWDZIWE
OFIARY
Prawdziwymi
ofiarami tej wojny są zwykli ludzie, mieszkańcy Iraku, którzy
prawdopodobnie nawet jej nie chcieli, ale zostali w nią wplątani. Wplątani
tak, jak my, a nawet jeszcze bardziej, gdyż my przynajmniej mamy jakąś
możliwość wyboru tych, którzy nami rządzą, a oni takiej możliwości nie
mieli. Ci ludzi nie są „łobuzami”. To są ojcowie i matki, którzy tak samo
tulą i kochają swoje dzieci, jak my. To tacy sami ludzie. Na pewno jest
tam wielu takich, którzy choć „Prawa nie mają, z natury czynią to, co
Prawo nakazuje”
RZYM. 2,14
BT,
ludzi otwartych, gotowych na przyjęcie ewangelii. Prawdziwym ich
problemem, jak i naszym, jest grzech i śmierć za grzechy. „Przeto jak
przez jednego człowieka grzech wszedł na świat, a przez grzech śmierć, tak
i na wszystkich ludzi śmierć przyszła, bo wszyscy zgrzeszyli (...) tak też
przez dzieło usprawiedliwienia jednego przyszło dla wszystkich ludzi
usprawiedliwienie ku żywotowi”
RZYM.
5,12.18.
Wszystkich, a zatem i Irakijczyków. Jezus również i za nich umarł. Umarł
też za grzechy prawdziwych łobuzów i morderców, a cóż dopiero za ludzi
nazwanych tak na użytek propagandy.
W tej
wojnie, jak i w całej polityce, nie ma czerni i bieli. Busho’wi nie chodzi
tylko o pokonanie zła, ale też nie chodzi mu jedynie o ropę. Irak to nie
tylko zły Saddam Hussein, ale też niewinni mieszkańcy tego kraju. A nawet
Hussein, choć zbrodniarz, to na pewno nie mniejszy niż jego starożytny
poprzednik, Nebukadnezar, władca Babilonii, który podbił wszystkie
okoliczne narody. Jednak, według sprawozdania starotestamentowej Księgi
Daniela, nawet i on w końcu się nawrócił.
Tragedią i
dylematem tej i innych wojen jest to, że by zabić jednego winnego,
przywódcy narodów godzą się na śmierć wielu niewinnych. Tragedią jest to,
że nie znajdują w sobie tyle cierpliwości i ufności do Boga, by oddać Mu
te sprawy do załatwienia. Gdy król Herod gnębił pierwszych chrześcijan,
Bóg znalazł wyjście: „Poraził go anioł Pański (...) potem stoczony przez
robactwo wyzionął ducha”
DZ. AP.
12,23.
Jak widać, Bóg i na tyranów ma swoje sposoby, ale wszystko ma swój czas.
[]
PRAWDZIWY
POCZĄTEK
Ta wojna nie
rozpoczęła się teraz ani 11 września 2001 roku, ani za Bush’a seniora.
Rozpoczęła się wojną w niebie, a stamtąd przeniosła się na ziemię (zob.
OBJ. 12,7.12),
a konkretnie — od jednej istoty, Lucyfera, w jego sercu. „Nienagannym
byłeś w postępowaniu swoim od dnia, kiedy zostałeś stworzony, aż dotąd,
gdy odkryto u ciebie niegodziwość. (...) napełniłeś swe wnętrze gwałtem i
zgrzeszyłeś. (...) Twoje serce było wyniosłe”
EZECH.
28,15-17.
Pielęgnowany w umyśle grzech w końcu ujawnił się. Lucyfer zaraził nim
innych aniołów i wspólnie wystąpili przeciwko Chrystusowi. Po wyrzuceniu z
nieba — używając terminologii wojskowej — okopał się na ziemi. To tutaj
ten ojciec kłamstwa, gniewu i zabójstwa działa teraz w sercach ludzi
opierających się Słowu Bożemu. To dlatego ludzie umierają „przez upadki i
grzechy (...) naśladując władcę, który rządzi w powietrzu, ducha, który
teraz działa w sercach opornych”
EFEZ. 2,1-2.
To przez niego są „z natury dziećmi gniewu”
EFEZ. 2,3.
PRAWDZIWA
WOJNA
Prawdziwa
wojna toczy się właśnie tu, na ziemi, i wokół niej, gdzie prawdziwą osią
zła, łobuzerstwa jest szatan i jego demony. „Bój
toczymy nie z krwią i z ciałem [synonim człowieczeństwa, ludzkości], lecz
z nadziemskimi władzami, ze zwierzchnościami, z władcami tego świata
ciemności, ze złymi duchami w okręgach niebieskich”
EFEZ. 6,12.
Tak naprawdę Polacy, Amerykanie, Irakijczycy i wszyscy inni ludzie stoją
po jednej stronie barykady, tocząc każdy indywidualnie swój bój z
szatanem. To on i jego tajne „specsłużby” zwodzą nas, starając się
przekonać, że inni ludzie są naszymi wrogami. Popychają do konfliktów,
rozłamów, wywołują animozje i niezgodę — według starej zasady: „Dziel i
rządź”. Przede wszystkich jednak, szatan chce oddzielić ludzi od Boga i
wiedzy o Nim, gdyż życie wieczne polega właśnie na Jego poznaniu i Tego,
którego posłał, Jezusa Chrystusa (zob.
JAN 17,3).
[]
PRAWDZIWY
KONIEC
A jeszcze
tak niedawno, gdy kończyła się zimna wojna, ludzkość łudziła się, że
nastanie czas trwałego pokoju i dobrobytu. Co to
był za widok: Niemcy z NRD uciekali do RFN przez Warszawę! Prawdziwa nowa
Wiosna Ludów! Upadł komunizm i mur berliński. Wydawało się, że nastały
czasy pokoju i bezpieczeństwa. Ale zamiast tego przyszła Bośnia, Kosowo,
Serbia, 11 września, Afganistan, Irak. A to jeszcze nie koniec. Wkrótce,
być może, nadejdzie Korea, Iran, Libia.
Jak nigdy
spełniają się prorocze słowa o wojnach i wieściach wojennych. Reporterzy
ze swymi kamerami i mikrofonami są dziś na
pierwszej linii każdego frontu. Ich relacje wdzierają się do naszych domów
przez telewizory i radia. Nie ma wiadomości bez przelewu krwi, która jest
bardzo pożądana przez stacje telewizyjne, gdyż podnosi oglądalność.
Wszystko to nie pozostaje jednak bez wpływu na samych widzów. Obrazy wojny
wywołują w ludziach lęk i przerażenie. „Ludzie omdlewać będą z trwogi w
oczekiwaniu tych rzeczy, które przyjdą na świat, bo moce niebios poruszą
się”
ŁUK. 21,26.
Zwłaszcza te
ostatnie słowa domagają się pewnego komentarza. Zwykle, na co zresztą
wskazuje ich najbliższy kontekst, kojarzone są z jakimiś znakami na
słońcu, księżycu i gwiazdach (zob.
ŁUK. 21,25).
Nie negując tej interpretacji, spróbujmy ją jednak nieco poszerzyć. W 13.
rozdziale Objawienia Jana, w symbolu zwierzęcia wychodzącego z ziemi,
opisana została pewna potęga, która miała pojawić się w czasach
ostatecznych, czynić wielkie cuda i nawet ogień z nieba spuszczać na
ziemię na oczach ludzi, a wszystko po to, by ich zwieść (zob.
OBJ.
13,11-13).
Wielu komentatorów widzi w tym symbolu Stany Zjednoczone, jedynego
światowego hegemona, na miarę starożytnego Rzymu, któremu nikt i nic nie
jest się w stanie oprzeć. Gdy się pomyśli o bombowcach niewidzialnych dla
radarów i superfortecach B-52, spuszczających z nieba morze ognia, a
jednocześnie nieosiągalnych dla przeciwnika, o inteligentnych bombach i
wszystkich innych cudach amerykańskiej techniki, ludziom po prostu odbiera
mowę, a światowi przywódcy momentalnie robią się bardzo mali i posłuszni.
I o to chodzi: Przerazić i zaszokować! (Nazwę „Szok i przerażenie”
nosiła pierwsza fala bombardowań Bagdadu — dop. red.). To nowa strategia
USA, ćwiczona właśnie teraz w Iraku, której celem jest m. in. prewencyjne
zniechęcenie wszystkich, którzy w przyszłości chcieliby przeciwstawić się
w czymkolwiek nowemu Rzymowi.
[]
A wszystko
to tylko wskazuje, że Pan Jezus już niedługo powróci, tak jak
zapowiedział. Powróci, aby przekuć wreszcie miecze na lemiesze i położyć
kres wojnom, aż po krańce ziemi. Zrobić to, czego ludzie, choć próbowali,
nie byli w stanie osiągnąć sami, tj. zaprowadzić
trwały pokój. Żyjemy więc, oczekując tej błogosławionej nadziei i objawienia
się chwały wielkiego Boga i Zbawiciela naszego, Chrystusa Jezusa (zob.
TYT. 2,13).
W porównaniu z tą chwałą obecne utrapienia — wojny, kataklizmy, choroby —
nic nie znaczą. Całe stworzenie (wszystkie narody, a nawet
zwierzęta), które dziś żyje w ciągłym lęku, zniewolone dyktaturą szatana,
pragnie tylko jednego — wyzwolenia spod tej okupacji, pragnie pokoju i
bezpieczeństwa. I choć większość ludzi jeszcze tego nie wie, to właśnie
dopiero powracający Jezus przyniesie im prawdziwe wyzwolenie i prawdziwą
wolność (zob.
RZYM.
8,18-22).
PRAWDZIWE
ŻYCIE
Wszystkich,
którzy są świadomymi obserwatorami zachodzących wydarzeń i którzy
dostrzegają w nich znaki powracającego Chrystusa, Słowo Boże wzywa do
wyrzeczenia się bezbożności i pożądliwości oraz do prowadzenia
wstrzemięźliwego, sprawiedliwego, pobożnego i pełnego dobrych uczynków
życia (zob.
TYT. 2,12-14).
Biblia wzywa do interesowania się losem bliźnich, zacieśniania więzi
międzyludzkich i budowania społeczności, aby w tych trudnych czasach
raczej dodawać sobie nawzajem otuchy, niż się zniechęcać, raczej
rozwiązywać wspólnie problemy, niż je tworzyć, „a to tym bardziej, im
lepiej widzicie, że się ten dzień przybliża”
HEBR. 10,25.
Nade
wszystko jednak chrześcijanie winni być znani jako czyniciele pokoju,
według słów Jezusa: „Szczęśliwi pokój czyniący, albowiem oni synami Bożymi
nazwani będą” (zob.
MAT. 5,9).
Czyńmy pokój nie tyle przez udział w „pokojowych”
demonstracjach, ale raczej przez pojednanie się z Bogiem i z ludźmi oraz
przez osobiste wyrzeczenie się gniewu i agresji. Pamiętajmy, że tak jak
prawdziwa wojna zaczęła się w sercu jednej istoty, tak prawdziwy pokój
może się zacząć też od jednego serca — właśnie od Twojego. Nie odpowiadasz
ani za Bush’a, ani za Hussein’a. Nie masz na nich wpływu. Ale już dziś
możesz zdecydować, co zrobić z własnym sercem i komu je oddać — Bogu, by
czynić wokół siebie dobro i roztaczać atmosferę pokoju, czy diabłu, by
tylko odpychać od siebie ludzi wszelkimi przejawami złości i
napastliwości. Wybór należy do Ciebie.
|
|