Polski English Deutch wyjście strona główna
 
  jesteś tutaj: nadzieja.pl > czytelnia > Judasz... dokument tekstowy  
 

JUDASZ

MARIUSZ MAIKOWSKI

 
 

„Wczoraj rano, niedaleko Jerozolimy policja odnalazła zwłoki młodego mężczyzny w wieku około trzydziestu lat. Według wstępnych ustaleń denat to niejaki Judasz, jeden z przywódców sekty nazaretańczyków. Zgon nastąpił prawdopodobnie w piątek wieczorem, a na zwłoki natknął się przypadkowy przechodzień. Czy ta zagadkowa śmierć ma coś wspólnego z wyrokiem wykonanym na założycielu sekty, Jezusie z Nazaretu? Czy jest to akt zemsty ze strony zwolenników Jezusa za wydanie ich przywódcy, czy może rytualne samobójstwo? Jak do tej pory nie udało się tego ustalić. Nie udało się również ustalić miejsca pobytu pozostałych członków tej niebezpiecznej sekty, którzy ukryli się po śmierci Nazaretańczyka. Śledztwo w tej sprawie prowadzi jerozolimska prokuratura”.

Prawdopodobnie takie lub podobne doniesienia ukazałyby się na pierwszych stronach jerozolimskiej prasy pod koniec marca 31 roku naszej ery, gdyby już wówczas istniały gazety. Zmarły miał na imię Judasz, a wywodził się z małej judejskiej mieściny, Kariotu, na południe od Jerozolimy, dlatego nosił przydomek Iskariot.

Judasz Iskariot. Któż nie zna tego imienia? To imię brzmi jak dysonans i od prawie dwudziestu wieków otoczone jest pogardą. Żaden rozsądny ojciec ani żadna rozsądna matka nigdy nie daliby swojemu dziecku imię Judasz. Stało się ono bowiem synonimem sprzeniewierzenia, zdrady. Gdy wymawiamy imię Judasz, to aż ciśnie się nam na usta słowo „zdrajca”. Judasz zdrajca. Judasz, który sprzedał za pieniądze swojego najlepszego Przyjaciela. Tym imieniem określamy dzisiaj tych, którzy z chęci zysku i awansu są zdolni opuścić i zdradzić swoich przyjaciół. A owe trzydzieści srebrników to zapłata za haniebny czyn.

Jednak zanim wypowiecie kolejny raz to imię zaciskając wargi, zanim z pogardą wspomnicie jego podły czyn… poczekajcie. Przecież za tym imieniem kryje się człowiek taki jak ty i ja. Człowiek, który kiedyś kochał swojego Mistrza i Pana, człowiek, który był dzieckiem Bożym i Bożym narzędziem w dziele zbawienia. Jego tragiczna historia jest dla nas ostrzeżeniem. Pokazuje nam, jak blisko siebie — niczym przyjaciel od przyjaciela — może znajdować się pełen nadziei początek i tragiczny koniec.
Czasy były niespokojne. Niepokój ów był także odczuwalny w Judei, rzymskiej prowincji. Skorumpowani okupanci bezczelnie wykorzystywali Judejczyków. Ci drudzy odpowiadali im bezdenną nienawiścią. Od czasu do czasu wśród Żydów pojawiali się religijni fanatycy, którzy gromadzili wokół siebie zwolenników, rzucając iskry przemocy w polityczną beczkę prochu. Rzymianie krwawo dławili wszystkie bunty. Nie potrafili jednak wykorzenić z umysłów i serc Żydów dążenia do wolności.

I oto znowu pojawił się człowiek, od którego oczekiwano, że wypędzi z Izraela znienawidzonych Rzymian. Nazywał się Jezus, a przyszedł z Nazaretu zwiastując zbliżanie się królestwa Bożego. Tłumy garnęły się do Niego. []

ZASZCZYTNE POWOŁANIE

Judasz od samego początku uległ osobowości i pełnym mocy naukom młodego rabina z Galilei. W bardzo krótkim czasie stał się jednym z bardziej zaufanych wyznawców Jezusa, którego nauki tak bardzo różniły się od tego, co do tej pory słyszał o Bogu. Jeszcze nigdy żaden rabin nie przemawiał tak jak Jezus.

Kazanie na górze wprawiło go w zachwyt. Przy Jezusie zapominał o swoich problemach. Słuchając Go stawał się lepszy. Czym była polityczna czy społeczna kariera wobec pełnego mocy wezwania Jezusa: „Szukajcie najpierw Królestwa Bożego i sprawiedliwości jego, a wszystko inne będzie wam dodane” MAT. 6,33. Jeszcze nigdy Judasz nie czuł się bliżej Boga niż wtedy, gdy wraz z innymi uczniami słyszał słowa najpiękniejszej modlitwy: „Ojcze nasz, któryś jest w niebie, święć się imię twoje, przyjdź Królestwo twoje…” MAT. 6,9.10. Jaką ulgę jego zapobiegliwej i zachłannej naturze przynosiły słowa Jezusa: „Nie troszczcie się o życie swoje, co będziecie jedli albo co będziecie pili, ani o ciało swoje, czym się przyodziewać będziecie. Czyż życie nie jest czymś więcej niż pokarm, a ciało niż odzienie?” MAT. 5,25.

Judasz nigdy nie zapomni tego dnia. Poszedł za Jezusem aż do Galilei. Warto było, bo właśnie tam Jezus powołał go na swojego apostoła. „Wstąpił na górę, i wezwał tych, których sam chciał, a oni przyszli do niego. I powołał ich dwunastu, żeby z nim byli i żeby ich wysłać na zwiastowanie ewangelii, i żeby mieli moc wypędzać demony. Powołał ich więc dwunastu: Szymona, któremu nadał imię Piotr, Jakuba, syna Zebedeusza, i Jana, brata Jakuba, i nadał im imię: Boanerges, co znaczy: Synowie Gromu, i Andrzeja, i Filipa, i Bartłomieja, i Mateusza, i Tomasza, i Jakuba, syna Alfeusza, i Tadeusza, i Szymona Kananejczyka, i Judasza Iskariotę, tego, który go wydał” MAR. 3,13-19. Gdy czytamy ten fragment natchnionego sprawozdania, od razu ulegamy negatywnemu nastawieniu do Judasza. Uprzedzamy się do niego od samego początku, gdyż ewangelista pisząc to wiele lat później dodaje te przykre słowa: „…który go wydał”. Jednak Jezus nie powołał zdrajcy.

I chociaż trudno nam to zrozumieć, w zacytowanym tekście biblijnym widzimy Judasza, którego umysł i serce przepełnione były pragnieniem służenia Zbawicielowi. Musiało być coś szczególnego w sercu tego młodego patrioty i idealisty, bo przecież Pan patrzy na serce. Jakiż to zaszczyt był dla Judasza, że Jezus powołał właśnie jego, chociaż jako jedyny nie był Galilejczykiem. Judasz z Kariotu jako wybraniec Boży, jako uczeń Jezusa! Jakaż radość i jaka duma przepełniała serce Judasza.

Czy pamiętacie to wspaniałe uczucie, gdy Jezus stanął na drodze waszego życia? Gdy pewnego dnia w twoim sercu pojawiło się światło? Nigdy, nigdy nie zapomnę tych słów: „Najwyższą łaską jest spotkać Jezusa, jak spotyka się przyjaciela, mężczyznę czy kobietę, kogoś, komu oddaje się swe życie, kogoś, kto odmienił naszą drogę, nasze istnienie”. Jest to cytat z pierwszego listu, który otrzymałem kiedyś z Korespondencyjnej Szkoły Biblijnej. Czy pamiętacie te pierwsze wspaniałe godziny spędzone nad Pismem Świętym? Świat stracił swój blask, grzech — swoją moc, a Jezus stał się wszystkim! Byliśmy gotowi śpiewać tę wspaniałą pieśń: „Zabierz mi cały świat, a daj mi tylko Jezusa”. Nasze serca były rozgrzane Jego miłością. Byliśmy gotowi pójść za Jezusem wszędzie, dokądkolwiek nas poprowadzi. Wtedy powtarzaliśmy za apostołem Pawłem: „Jestem tego pewien, że ani śmierć, ani życie, ani aniołowie, ani potęgi niebieskie, ani teraźniejszość, ani przyszłość, ani moce, ani wysokość, ani głębokość, ani żadne inne stworzenie nie zdoła nas odłączyć od miłości Bożej, która jest w Chrystusie Jezusie, Panu naszym” (Rzym. 8,38.39). Czy Judasz myślał tak samo? Czy jego serce doznawało tych samych uczuć? Nie wiemy. []

NA POCZĄTKU BYŁ JEDEN MAŁY KOMPROMIS

Nieliczne biblijne świadectwa rzucają dziwne światło na pełną sprzeczności osobowość Judasza. Bo oto pewnego dnia do Jezusa przecisnęła się kobieta i na znak czci i miłości wylała na Jego głowę słoiczek drogocennego olejku nardowego (patrz MAT. 26,6-13). Zarówno Marek, jak i Mateusz opisują to wydarzenie i negatywną reakcje apostołów, jednak tylko Jan wyjawia nam imię tego głównego rzecznika ubogich: „Na sześć dni przed Paschą poszedł Jezus do Betanii, gdzie był Łazarz, który umarł, a którego Jezus wzbudził z martwych. Tam więc przygotowali mu wieczerzę, a Marta posługiwała, Łazarz zaś był jednym z tych, którzy z nim siedzieli przy stole; a Maria wzięła funt czystej, bardzo drogiej maści nardowej, namaściła nogi Jezusa i otarła je swoimi włosami, a dom napełnił się wonią maści. A Judasz Iskariot, jeden z uczniów jego, syn Szymona, który miał go wydać, rzekł: Czemu nie sprzedano tej wonnej maści za trzysta denarów i nie rozdano ubogim?” JAN 12,1-5.

Czy to była troska o ubogich, czy też hipokryzja? Nie oburzajmy się na Judasza. Trzysta denarów to niemała sumka! Jeden rzymski denar był zapłatą za całodzienną pracę robotnika. Trzysta denarów to rok ciężkiej pracy. To były niemałe pieniądze jak na skromny budżet tej grupy wędrownych kaznodziejów. Czy nie jesteście gotowi przyznać Judaszowi rację? „Po co ta strata? Czy Judasz nie myśli rozsądnie? Ile żywności można by za te pieniądze zakupić? Ilu głodnych ludzi nakarmić?”

Jednak troska Judasza o głodnych ludzi brzmi nieprawdziwie, ponieważ Jan dodaje: „A to rzekł nie dlatego, iż się troszczył o ubogich, lecz ponieważ był złodziejem, i mając sakiewkę, sprzeniewierzał to, co wkładano” JAN 12,6. Ten jeden werset odsłania prawdziwe motywy Judasza: „Był złodziejem”.
Nie wiadomo, kiedy to się zaczęło. Na początku był to jeden mały kompromis, jedna mała nieuczciwość. „W końcu coś mi się należy. Przecież, idąc za Jezusem, zostawiłem wszystko. Przecież jako skarbnik mam większą odpowiedzialność niż ci niewykształceni Galilejczycy. Mam też trochę większe potrzeby i oczekiwania” — myślał Judasz. To było silniejsze od niego.

Na początku wzdragał się na samą myśl, że mógłby sięgnąć po nie swoje pieniądze. Gdy uczynił to pierwszy raz, poczuł się naprawdę źle. Być może był gotów to wyznać i zwrócić przywłaszczone pieniądze. Jednak później pomyślał: „Po co nagłaśniać całą sprawę. Przy najbliższej okazji zwrócę pieniądze i będę miał spokojne sumienie… ale w zasadzie po co zwracać. Nikt tego nie widział i nikt z pewnością tego nie zauważy. Ci niewykształceni Galilejczycy!”. A potem sięgnął jeszcze raz i jeszcze raz, aż stało się to jego drugą naturą i główną przyczyną jego zguby. „Nawet jeden zły rys charakteru, jedno stale pielęgnowane grzeszne pragnienie doprowadzi w końcu do zneutralizowania całej mocy Ewangelii. Każde pobłażanie wzmacnia niechęć duszy do Boga. Człowiek, który w swoim życiu przejawia słabą wrażliwość i jest nieczuły na boską prawdę, zbiera tylko żniwo, które sam zasiał” (E. White, Droga do Chrystusa, s. 32). Te słowa powinny dzisiaj nami wstrząsnąć i być dla nas ostrzeżeniem: „Nawet jeden zły rys charakteru, jedno grzeszne pragnienie stale pielęgnowane...” Czy dostrzegacie tutaj siebie i te nasze małe grzechy, grzeszki i słabostki? Jak łatwo pójść drogą Judasza. Ilu ludzi doświadczyło tej tragicznej prawdy? Ilu wspaniałych chrześcijan poszło drogą Judasza? []

BYŁ GOTOWY NOSIĆ KORONĘ JEZUSA, ALE NIE JEGO KRZYŻ

Czy spotkaliście kiedyś zawiedzionych chrześcijan? To ludzie, których życie chrześcijańskie rozpoczęło się entuzjazmem i fascynacją Jezusem, a potem ugrzęźli w grzechu. Popatrzmy teraz na Judasza. Człowiek, który, rozpoczynając swoje społeczne życie, był pełen patriotycznych przekonań i religijnego entuzjazmu, ugrzązł później w błocie osobistych korzyści i korupcji.

Jezus powiedział: „Jeśli kto chce pójść za mną, niech się zaprze samego siebie i weźmie krzyż swój, i niech idzie za mną” MAT. 16,24. Judasz, podobnie jak wielu chrześcijan dzisiaj, nie był gotowy zapłacić ceny bycia uczniem. On był gotów nosić koronę Jezusa, ale nie Jego krzyż. Tacy zawiedzeni chrześcijanie mówią: „A myśmy myśleli...”, lub: „A nam się wydawało...”, albo: „Sądziłem, że…” To uczucie zawodu zaczęło wypełniać serce i umysł Judasza.
Z upływem czasu kolejne osoby odchodziły od Jezusa. Gdy ludzie zrozumieli, że On nie zamierza przepędzić Rzymian, a raczej nawołuje ludzi do nawrócenia i skruchy, wielu odwróciło się od Niego. Jakże smutne jest to sprawozdanie: „Od tej chwili wielu uczniów jego zawróciło i już z nim nie chodziło. Wtedy Jezus rzekł do dwunastu: Czy i wy chcecie odejść? Odpowiedział mu Szymon Piotr: Panie! Do kogo pójdziemy? Ty masz słowa żywota wiecznego. A myśmy uwierzyli i poznali, że Ty jesteś Chrystusem, Synem Boga żywego. Jezus odpowiedział im: Czy nie dwunastu was wybrałem? Ale jeden z was jest diabłem”
JAN 6,66-70. Gdy Piotr zapewniał Jezusa: „Panie! Do kogo pójdziemy? Ty masz słowa żywota wiecznego”, Judasz stał smutny za plecami uczniów. Słowa Jezusa nie robiły na nim już żadnego wrażenia.

Z dnia na dzień rosła wrogość przywódców żydowskich względem Jezusa. Mesjasz był dla nich solą w oku. Wówczas to wrogowie Chrystusa gotowi byli zrobić wszystko, by pozbyć się znienawidzonego rywala. I właśnie wtedy Judasz zaoferował swoje usługi: „Co mi chcecie dać, a ja go wam wydam” MAT. 26,15.

Możemy być niemal pewni, że owo zdarzenie w domu trędowatego Szymona, ta „strata”, przeciwko której tak ostro wystąpił Judasz, była impulsem, który pchnął Judasza w kierunku zdrady. Czy pamiętacie ripostę Jezusa na ostre słowa Judasza i apostołów? „Czemu wyrządzacie przykrość tej niewieście?” MAT. 26,10. Uderz w stół, a nożyce się odezwą. I Jezus uderzył w stół egoizmu Judasza, a odezwały się nożyce chciwości i hipokryzji, które odcięły go od źródła duchowej mocy i życia. I od tego czasu Judasz czekał już tylko na dogodną okazję…

Trudno uwierzyć, że jedynie chciwość pchnęła Judasza do tego haniebnego czynu. Trzydzieści srebrników w owych czasach stanowiło niewiele ponad miesięczne wynagrodzenie robotnika. Śmieszna cena za głowę niewinnego człowieka! Nie, to musiało być coś więcej niż chciwość. Może była to głęboka frustracja? Może czuł się odtrącony poza krąg uczniów, jak człowiek, który nie może znaleźć przyjaciół? A może czuł, że powinien mieć większy wpływ na pozostałe grono apostołów — tych niewykształconych, gruboskórnych Galilejczyków — i nie widział możliwości rozwoju swojej kariery? A może jego kontakty z żydowskimi przywódcami zaczęły się już dawno i był on dla przeciwników Jezusa kimś w rodzaju płatnego donosiciela. A może jako gorliwy patriota był zwolennikiem konfrontacji z Rzymianami i nie mógł pogodzić się z pokojową misją Jezusa? Jeśli tak było, jakże trudno było mu słuchać Jezusa, gdy mówił: „Moje królestwo nie jest z tego świata”, albo gdy nawoływał: „Miłujcie nieprzyjaciół waszych”.

Może zdrada Judasza była rozpaczliwą próbą wciągnięcia Jezusa w polityczną walkę z Rzymianami i dokonania przez Niego radykalnego wyboru? Na tej ziemi aż do powtórnego przyjścia Chrystusa pozostanie to tajemnicą związaną z tym smutnym, a jednocześnie groźnym imieniem — Judasz. Jedno w tym wszystkim jest oczywiste. Życie, które rozpoczęło się jak spełniona nadzieja, tak szybko przejechało przez kolejne stacje rozczarowania, złości, niewierności, hipokryzji i zdrady, że skończyło się samounicestwieniem. Jaka dramatyczna historia! Historia, która już tak wiele razy powtarzała się na przestrzeni tych dwóch tysięcy lat wśród naśladowców Jezusa Chrystusa. Historia, która powtarza się i dzisiaj. Dramat, który może rozegrać się w życiu każdego z nas, jeśli Chrystus nie będzie dla nas wszystkim. []

Judasz nie zatracił sumienia. Gdy zobaczył owoce swojego strasznego postępku, gdy ujrzał, z jaką nienawiścią żydowscy przywódcy obeszli się z Jezusem, owe „wściekłe psy sumienia” dopadły go. Pieniądze za zdradę rzucił kapłanom, odszedł na samotne miejsce i popełnił samobójstwo. Prawdopodobnie próbował się powiesić, ale gałąź złamała się, a on upadając rozbił się o skałę (patrz MAT. 27,3-10; DZ. AP. 1,16-19). Jaki tragiczny koniec dobrze się zapowiadającego młodego kaznodziei!

CZY TAK MUSIAŁO SIĘ SKOŃCZYĆ?

Ze swego duchowego upadku Judasz mógłby się podnieść w dowolnym momencie. Jeszcze w ostatniej chwili Jezus próbuje przejawami swojej miłości sprowadzić go z drogi zdrady.

W czasie ostatniej wieczerzy Jezus czyni coś, czego dzisiaj nie potrafimy w pełni zrozumieć. Podaje Judaszowi umoczony kawałek chleba, a w owym czasie taki gest ze strony gospodarza był traktowany jako najwyższe wyróżnienie, oznaka szczególnej przyjaźni. Był to gest wielkiej czułości i ostatni apel miłości do mrocznego serca Judasza. Jednak serce Judasza było już nieczułe. To, co było przejawem miłości, stało się powodem nienawiści.

Jan sprawozdaje: „Zaraz potem wszedł w niego szatan” JAN 13,27. Tylko diabeł jest w stanie dokonać takiej przemiany w ludzkich sercach. On potrafi przekształcić to, co piękne, w narzędzie piekła. Musimy strzec się, aby szatan nie dokonał tego w naszym życiu. Judasz „wyszedł, a była noc” JAN 13,30. Ewangelista Jan w bardzo umiejętny sposób dobiera tu słowa. Noc, o której tu wspomina, należy rozumieć głębiej niż zwykły brak światła. Była noc, gdyż skończył się dzień. Jednak była tu jeszcze inna noc. Gdy człowiek odwraca się od dobra i prawdy, w nim i wokół niego nastaje noc. Zawsze nastaje noc, gdy człowiek odwraca się od Jezusa, światłości świata, i idzie za swoimi egoistycznymi celami. Zawsze nastaje noc, gdy człowiek idzie raczej za głosem złego, niż za dobrem. Zawsze przychodzi noc, gdy nienawiść wypiera światło miłości. Nastaje noc, gdy człowiek odwraca się plecami od Jezusa. Wtedy poddaje się działaniu niszczących mocy, a następstwa takiego wyboru są nieodwracalne. W ciemności człowiek zawsze jest zgubiony.

Myślę o tamtej smutnej chwili, o smutnej twarzy Jezusa, gdy wstrząśnięty do głębi wypowiedział gorzkie słowa: „Jeden z was wyda mnie” MAT. 26,21. Te słowa przez dwa tysiąclecia odbijały się echem w mrocznych sercach ludzi, którzy odwracali się od swojego Mistrza i Pana. A On wciąż wyciągał do nich tę umoczoną w swojej krwi kromkę Chleba Żywota. Kierował ten ostatni apel miłości: „Zaprawdę powiadam wam: Jeden z was mnie wyda”. Kiedy słyszę te słowa Jezusa i patrzę w swoje grzeszne serce, które tak często jest nieczułe na Jego miłość, wtedy odpowiadam słowami: „Chyba nie ja, Panie” MAT. 26,22. Chyba nie ja… a może właśnie ja?

patrz także:
JUDASZ

 
   

[]

   
 

główna | pastor | lekarz | zielarz | rodzina | uzależnienia | kuchnia | sklep
radio
| tematy | książki | czytelnia | modlitwa | infoBiblia | pytania | studia | SMS-y
teksty | historia | księga gości | tapety | ułatwienia | technikalia | e-Biblia | lekcje
do pobrania
| mapa | szukaj | autorzy | nota prawna | zmiany | wyjście

 
 



 

© 1999-2003 NADZIEJA.PL Sp. z o.o. Wszystkie prawa zastrzeżone.
Bank: BPH PBK VI/O w Warszawie, PLN: 11 1060 0076 0000 3200 0074 4691
Bank Swift ref. BPH KPL PK